3 grudnia opuściliśmy Bangkok. Liniami Air Asia polecieliśmy z lotniska Don Mueang na południe Tajlandii do miejscowości Trang (456zł za 3 osoby). Pogoda jaka nas przywitała nie napawała optymizmem. Chłodno, deszczowo, nieprzyjemnie. Na szczęście miało być już tylko lepiej.

Port Pakmeng Pier

Transport z lotniska na wyspę załatwiliśmy przez Koh Hai Fantasy Resort & Spa, w którym spędziliśmy następne cztery noce (245zł/noc). Przeważnie ceny transferów oferowane przez hotele są znacznie mniej atrakcyjne niż od niezależnych przewoźników. W tym jednak przypadku nie było zauważalnej różnicy. Ceny 2500 THB, czyli ok 293zł nie można jednak uznać za niską. Z lotniska odebrał nas kierowca vanu, którym dostaliśmy się do portu Pakmeng Pier. Stąd wyruszyliśmy łodzią do naszej wyczekiwanej destynacji. Przez całą podróż wypatrywaliśmy promieni słonecznych. Udało się dopiero gdy podpływaliśmy na wyspę Koh Ngai. Na ogromnym niebie było tylko jedno słoneczne okno – właśnie nad naszą wyspą. Uznaliśmy to za dobrą monetę i rzeczywiście mieliśmy ogrom szczęścia – przez cały pobyt aura nam dopisywała! Na drugi dzień poznaliśmy w ośrodku niemiecką turystkę, która tę samą trasę z lotniska pokonywała dwie godziny po nas. Drogi były już tak podmyte, że nie udało jej się dotrzeć do portu i ugrzęzła na noc w Trang.

Koh Ngai jest naprawdę świetne na beztroski, kilkudniowy wypoczynek. Wzdłuż wybrzeża usytuowanych jest kilka resortów. Do wyboru turyści mają kilka podobnych restauracji serwujących zbliżone jakościowo i cenowo potrawy. Jest na pewno drożej niż na stałym lądzie, ale bez tragedii. Najsmaczniejszy posiłek zdjedliśmy w popularnym wśród polskich turystów resorcie Tanya. Bujna roślinność, odgłosy dżungli znajdującej się tuż za resortami i widok pięknych skalistych wysepek rozrzuconych po morzu tworzy wyjątkowy klimat tego miejsca. Bez dwóch zdań jest tu rajsko. Na wyspie nie ma ulic, samochodów. Jest tylko gęsta dżungla, plaża i morze cool


Z Leną spędzaliśmy też miłe chwile ochłody na resortowym basenie. Nie obyło się bez niespodziewanego gościa.

To było nasze pierwsze spotkanie z waranem. Jak gdyby nigdy nic wyszedł gdzieś spod basenu, powylegiwał się chwilę, a następnie dostojnym krokiem zapuścił się w dżunglę. Nie ma co ukrywać, Lenka trochę się wystraszyła i zaskoczyła, ale przy kolejnych wizytach na basenie wyglądała naszego miłego gościa.

Kolacje jedliśmy najczęściej w restauracji znajdującej się za wypożyczalnią sprzętu wodnego nieopodal naszego resortu. Wieczorami przysmakiem była świeża ryba, ale nasza córka od początku pobytu w Tajlandii upatrzyła sobie jedną potrawę, mianowicie Fried rice with chicken. Stała się ona naszą codziennością. Do tego Watermelon shake i Lenie nie było potrzeba nic więcej do szczęścia. My natomiast próbowaliśmy praktycznie wszystkiego, na co można było natknąć się w karcie.

Co robić na Koh Ngai? Przede wszystkim wylegiwać się na plaży, pluskać w wodzie i snurkować. My nie natknęliśmy się wprawdzie na spektakularną rafę, ale może wynikało to ze zbyt słabego zaangażowania.

Koh Ngai Fantasy Resort & Spa

Koniecznie spróbujcie także tajskiego masażu oferowanego w kilku miejscach na wyspie! Relaks, odnowa, przyjemność…

Masaż tajski

Podczas pobytu na Koh Ngai na pewno warto wybrać się również na oferowane morskie wycieczki. Poznaliśmy polską parę (pozdrawiamy Magda & Tomek), z którymi popłynęliśmy na snurkowanie połączone z wizytą w Emerald Cave na wyspie Koh Mook oraz na wyspę Koh Kradan (cena 3000 BHT za łódkę). Pływanie między skalistymi wysepkami na Morzu Andamańskim to prawdziwa frajda.

Emerald Cave to piękna jaskinia, przez którą trzeba przepłynąć by znaleźć się na magicznej plaży wyciągniętej żywcem z Piratów z Karaibów. Pływak ze mnie kiepski, co innego Asia i robiąca szybkie postępy Lena. Tak czy siak mając kapok na sobie nie przewidywałem problemów z przepłynięciem jaskini (ok 10 minut drogi). Koło ratunkowe by Lena miała się czego trzymać i ekipa w składzie przewodnik, Asia, Lena i Magda popłynęła. Ja natomiast od początku w wodzie czułem się kiepsko. Główny powód, to źle dobrany kapok, który będąc za luźnym wbijał mi się w szyję. Czuliście kiedyś ten dyskomfort? Przepłynąłem kilkadziesiąt metrów i stwierdziłem, że zawrócę na łódź poprawić sprzęt. Gdy dopłynąłem miałem już wszystkiego dość i stwierdziłem, że odpuszczam. Tymczasem cała ekipa znalazła się już na rajskiej plaży. Tomek, który płynął przede mną również.

– Ej, gdzie jest Dawid? – zapytała Asia.

– No płynął za mną… – odpowiedział Tomek.

Konsternacja. Gdzie w tej wielkiej jaskini mógł się zapodziać? Nasz kolega ruszył z powrotem by mnie odnaleźć, a następnie gdy znalazł, namówił by popłynąć raz jeszcze. Asia tłumaczyła Lenie, że pewnie nagrywam podwodną kamerką ryby, ale w głębi duszy czuła niepokój. Ostatecznie jednak dotarłem. Było warto! Chapeau bas dla Lenki, że się nie bała tych ciemności i dała sobie radę z jaskinią. I dla Asi, która pływa jak ryba! Poradziły sobie o niebo lepiej ode mnie.

Ruszamy do Emerald Cave

Następnie udaliśmy się na snurkowanie i malowniczą, bajkową Koh Kradan. Wyspa jest mniejsza niż Koh Ngai (choć już ta jest maleńka). Zdaje się być jeszcze bardziej porośnięta dżunglą. W tym miejscu spędziliśmy godzinkę, przy okazji jedząc obiad. Tomek natomiast zadbał o trunek w tej pięknej scenerii wink Po opuszczeniu Koh Kradan spędziliśmy jeszcze moment na snurkowaniu przy malutkiej wyspie Koh Chueck, a następnie przybiliśmy do brzegów naszej wyspy.

Koh Kradan

Na Koh Ngai i w jej okolicach było, jednym słowem, uroczo! Szukając odpoczynku od zgiełku i rajskich obrazków od razu po przebudzeniu – jedź, płyń na Koh Ngai!


Kolejny tajski przystanek – Koh Lanta! A tam małpy, skutery i dużo więcej tajskiego życia niż na Koh Ngai smile

Malé – w drodze do raju

W każdej podróży najtrudniejszy jest pierwszy krok. Od podjęcia decyzji, od zakupu biletów lotniczych do realizacji marzeń jest już niedaleko. W pogoni za nimi wybraliśmy się na otoczone aureolą rajskości Malediwy. Przeżyliśmy tam piękną przygodę i bez pamięci zakochaliśmy się w Azji.

Koh Lanta – skuterem przez wyspę

Koh Lanta – miejsce zupełnie inne niż Koh Ngai. Tu dzieje się wiele. Tutaj stykamy się z codziennością tajskiej prowincji. Koniecznie bierzcie skutery i jedźcie w poszukiwaniu przygody!

Mỹ Sơn i inne atrakcje wokół Hội An

Mỹ Sơn przenosi turystę w inny wymiar. Potęga historii, działań natury i dewastacyjne działanie człowieka podczas wojny wietnamskiej idą tu ramię w ramię. Zapraszamy także nad morze, w „góry” i w rejs thung chai.

Angkor – Wędrówka do świętej dżungli historii

Jeden z bezwzględnych cudów świata. Kompleks świątynny Angkor to ogromna porcja historii, religii, ludzkich możliwości i architektonicznego piękna.

Dhiffushi – baśń, w której wszystko jest prawdziwe

Dhiffushi to prawdziwy eden. Wspaniała przyroda współgra tu z człowiekiem. Na podróżników czekają sympatyczni mieszkańcy, ogrom emocji oraz najwspanialsze, jakie widzieliśmy, plaże. W oceanie natomiast można popływać z rekinami i mantami. Nie zastanawiajcie się! Pakujcie plecaki!

Od historycznej Akki po zasieki na izraelsko-libańskiej granicy

Akka stanowi pamiątkę po krzyżowcach, którzy stworzyli tu twierdzę nad Morzem Śródziemnym. Droga przez Galileę doprowadziła na czubek jej Palca. W tym miejscu poznaliśmy warunki życia na granicy z wrogim Libanem.

Bangkok, czyli początek tajskiej przygody

Aglomeracja Bangkoku zamieszkiwana jest przez około 15 milionów ludzi. Tygiel kulturowy, światowe centrum rozpusty i morze smaków i zapachów. To jest stolica Tajlandii.

Podbój oceanu – w gościnie u kolorowych rybek, żółwi i delfinów

Malediwy są rajem nie tylko ze względu na to, co na lądzie. Także, a nawet przede wszystkim, zachwycają wspaniałym życiem pod taflą oceanu. Nie trzeba być nurkiem. Wystarczy maska i rurka by przenieść się w inny, cudowny świat.

Wędrówka na granicy wojny i Biblii – przez Wzgórza Golan do Nazaretu

Pełna emocji droga spod granicy libańskiej do Nazaret. Na niewielkiej powierzchni podziwiamy zamek Nimroda, docieramy do druzyjskiej enklawy w Majdal Szams, obserwujemy terytorium Syrii ze Wzgórz Golan i docieramy do domu Jezusa Chrystusa.

Phi Phi Island tour – udana wyprawa z Lanty

Phi Phi Island – symbol tajskiego raju. Piękno przyrody, warte zobaczenia. Zadeptane jednak przez człowieka. Piękno Pileh Lagoon, plaże Wyspy Bambusowej i Monkey Beach – wszystko to w jeden dzień!

Facebook Comments