Wielkie podekscytowanie i szczypta niepewności towarzyszyły nam na Okęciu przed startem Boeinga 777-300ER. Bywaliśmy na europejskich wakacjach z Lenką zanim skończyła roczek. Drogowa wycieczka przez Litwę, Łotwę i Estonię czy all-inclusive w Turcji to jednak zupełnie inny kaliber wyzwania niż Tajlandia. Wiedzieliśmy jednak od zawsze, że nic nie będzie sprawiało nam większej przyjemności niż podróżowanie razem z naszą pociechą. Z małym, ciekawym świata człowiekiem, dla którego to co nowe jest zawsze najlepsze. Oczywiście niezmiennie nr 1 dla naszego szkraba jest basen i place zabaw, ale jeśli przy okazji na basenie spotka się warana to jest to zdecydowanie wartość dodana
Razem z Asią spędziliśmy na początku 2017 roku tygodniowy urlop na Malediwach. Wróciliśmy wypoczęci, rozanieleni i szczęśliwi, ale… żałowaliśmy, że Lenka nie widziała rekinów, delfinów i wielu innych skarbów tego zakątka świata. Jeszcze w samolocie powrotnym zdecydowaliśmy – kolejny wyjazd już z Leną!
Połączenie lotnicze liniami Emirates na trasie Warszawa – Bangkok (loty w dwie strony na naszą trójkę wyniosły 5513zł) było w miarę korzystne (16h 40min). Wylot 29 listopada 2017 o godzinie 13:25 z Warszawy. Lot do Dubaju 5h 40min i 22:05 czasu miejscowego lądowanie. Pięć godzin na lotnisku upłynęło na śnie i staraniach o utrzymanie możliwie wysokiego jego komfortu.
O 3:05 start w sześciogodzinną podróż Airbusem A380 na lotnisko Suvarnabhumi w Bangkoku. O godzinie 12:05, 30 listopada wylądowaliśmy w tajskiej stolicy. Zmęczenie? Nie! Poziom adrenaliny, odczuwanie uderzeń gorąca, nowych zapachów powodowało, że cała trójka była w wysokiej formie. Według planu pierwszą noc chcieliśmy spędzić „na bogato”, poczuć luksusową stronę oferty hotelowej Bangkoku. Naszym wyborem, głównie ze względu na piękny „infinity pool”, stał się hotel AVANI Riverside Bangkok (847zł/noc) położony ok 9km od słynnej Khaosan Rd przy samej rzece Menam, po której nieprzerwanie kursują tramwaje wodne. Czy to był dobry wybór?
Okoliczną atrakcją, na którą warto się wybrać na spacer i kolację jest nocny targ na drugim brzegu Menamu – Asiatique. Z AVANI kursują darmowe łódki umożliwiające gościom hotelowym zakupy w tym miejscu.
Po niezbędnym restarcie, odpoczynku przenieśliśmy się na dwie kolejne noce w samo serce tajskiej metropolii. Spaliśmy w hotelu Dewan Bangkok (202zł/noc) 200 metrów od Khaosan Rd. Tutaj noc nie istnieje. Imprezy się nie kończą. Street food’y z najdziwniejszymi smakołykami takimi jak grillowane skorpiony czy masa innych, niezidentyfikowanych robaków? Pad Thai składający się ze smażonych noodli, kiełków, warzyw, przypraw i mnóstwa dodatków za 4zł? Świeżo wyciskane soki z najróżniejszych, niespotykanych w Polsce owoców? Tajski masaż na świeżym powietrzu? Potwornie głośna muzyka i morze alkoholu przez całą noc? Tak – wszystko to, to opis jednej ulicy Bangkoku – Khaosan Rd.
Bangkok to głośne, zatłoczone, barwne, kolorowe miasto. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Każdy odkryje coś, czego nikt inny nie widział. Bangkok wciąga niezależnie od celu wyprawy. To miasto ma w sobie coś z magii i coś, czego nie znajdziecie nigdzie indziej. A przede wszystkim jest to miejsce, w którym zmysł zapachu staje się najważniejszy. Woń przyrządzanych na świeżo potraw wędruje za człowiekiem jak cień przez całe miasto. Miejscem na mapie Bangkoku, które trzeba zobaczyć i dosłownie poczuć jest Chinatown. Chińska dzielnica oferuje morze różnej jakości produktów na straganach, ale przede wszystkim jest gwarancją smaku, zapachu i wyjątkowego klimatu. Koniecznie odwiedźcie to miejsce po zachodzie słońca. Zgubcie się w labiryncie wąskich, pulsujących, tętniących życiem uliczek. Skuście się na płonące, dosłownie, potrawy i zgaście pragnienie wszechobecnym w Tajlandii piwem Chang.
Jest jeden przysmak, w którym Asia i Lena zakochały się na amen. Mango sticky rice. Smażony ryż, nasączony mleczkiem kokosowym, który podawany jest z pokrojonym w paski mango. Deser absolutnie rewelacyjny. Może z wyglądu do Was nie przemówi, ale smakiem na pewno!
Poznaliście nasze pierwsze wrażenia z Bangkoku, który potraktowaliśmy jako bramę do poznania Tajlandii. To miasto ma do zaoferowania jednak o wiele więcej, o czym opowiem już w kolejnym wpisie.