Phnom Penh – nierówności nad Mekongiem

Półtora miliona ludzi zamieszkuje największe kambodżańskie miasto. Khmerska metropolia jest papierkiem lakmusowym całego społeczeństwa. Hałaśliwy, zakorkowany i szybko rozwijający się ośrodek jest pełen kontrastów. Bogate dzielnice, najlepsze samochody świata z maybachami na czele, a obok całe kwartały potwornej, przygnębiającej biedy… Phnom Penh jest pięknie położone u ujścia rzeki Tonle Sap do potężnego, majestatycznego Mekongu, który pierwszy raz mieliśmy okazję ujrzeć. Trudność stanowi tu przechodzenie przez ulice. Pieszych kierowcy nie widzą. To w jednak kwestia przyzwyczajenia. Po dwóch dniach zachowujemy się jak miejscowi. Czyli… przechodzimy nawet gdy przez cztery pasy oddzielające nas od drugiego brzegu sunie morze aut.

Do stolicy Kambodży dotarliśmy taksówką z Sihanoukville (wcześniej oczywiście szybkim promem z Koh Rong Sanloem). Trasa liczy 229km, ale przejazd zajmuje ok. 5h i jest kosztowny. Na co dzień ta trasa to wydatek około 60$. Z racji tego, że zbliżał się Chiński Nowy Rok cena była o 10$ wyższa. Droga jest uciążliwa, porusza się nią mnóstwo ciężarówek i co chwilę stoimy w korkach. Od samego lotniska Phnom Penh, które mijamy po drodze, do centrum miasta jedzie się ponad godzinę, a to dystans zaledwie 10 kilometrów.

Nie zawsze w podróży jest komfortowo. Niedostatki wygody miał nam zrekompensować czterogwiazdkowy nowiutki Pasteur 51 Hotel & Residences (160$/603zł za trzy noce). W dniu naszego przybycia nastąpiło oficjalne otwarcie całego obiektu. Hotel jest rewelacyjnie położony w centrum miasta i dysponuje basenem ze sky barem na dachu, z którego roztacza się bardzo ładna panorama stolicy.

Widok z Pasteur 51 Hotel na Norodom Bvd

Trudnością w poruszaniu się po mieście może być fakt, że tylko główne ulice mają swoje nazwy. Zdecydowanie więcej jest takich, które mają tylko numery. Trójkołowe tuk-tuki rządzą na ulicach azjatyckich miast i nie inaczej jest w Phnom Penh. Polecamy, mimo ruchliwości ulic, spacery i właśnie tuk-tuki jako metodę poruszania się po tym mieście.

Pierwszego dnia wybraliśmy się do restauracji Magnolia, o której czytaliśmy dobre opinie. Niestety, mimo przyjemnego ogródka, ta kolacja nie okazała się najlepszym wyborem. W naleśnikach odgrzewany kurczak, wołowina nie do pogryzienia. Niedostatki smakowe wyrównał nam pierwszy spacer po naszej okolicy. Jak widać na zdjęciach z basenu, mieszkaliśmy tuż obok Norodom Bvd, który przypomina Pola Elizejskie w Paryżu. Jest to długa aleja, jedna z głównych w stolicy, przy której znajduje się efektowny pomnik Niepodległości. Powstał w 1958r. jako symbol upamiętniający wyzwolenie się Kambodży z rąk francuskich. Kształt wzorowany jest na głównej wieży Angkor Wat. Co ciekawe ta budowla znalazła się na kambodżańskim banknocie 100 rieli. W jej pobliżu znajduje się efektowny pomnik króla Sihanouka.

Norodom Bvd z Pomnikiem Niepodległości

Pomnik króla Sihanouka

Niezbyt dobrze potoczyła się nasza pierwsza noc w hotelu. Około godziny 5-tej nad ranem zaczęły wyć syreny przeciwpożarowe. Zerwani ze snu przypomnieliśmy sobie indonezyjski stres. Wyszedłem na korytarz. Nie czując dymu zszedłem z 7 piętra na dół do recepcji. Według pracowników powodem zdarzenia był zapalony papieros w jednym z pokoi. Lena się wystraszyła dość mocno i niejednokrotnie w następnych dniach i tygodniach wspominała tę sytuację.

Wcześniejsza pobudka spowodowała, że przyspieszyliśmy naszą wycieczkę po mieście. Większość atrakcji miasta znajduje się w dość bliskiej odległości od siebie. Jest to okolica, w której Tonle Sap wpływa do Mekongu, dodatkowo wspierając jego potęgę.

Krótka przejażdżka tuk-tukiem i byliśmy w sercu stolicy.

Przejażdżka tuk-tukiem

Pierwszą atrakcją, do której trafiliśmy był Pałac Królewski (wejście 6$ i ewentualny strój również 6$). Po dziś dzień stanowi on siedzibę króla i służy jako arena najważniejszych ceremonii w Kambodży. Stanowi architektoniczną perłę stolicy. Bez wątpienia przypomina rezydencję królewską w Bangkoku. Przed wejściem musieliśmy zaopatrzyć Asię w długie spodnie i koszulkę zasłaniającą ramiona. W pełnym słońcu ruszyliśmy zwiedzać!

Pierwszym obiektem jest Sala Tronowa. Dwukolorowa barwa świątyni, biało-żółta, symbolizuje dwie religie – hinduizm i buddyzm. Budynek ten pełni funkcje audiencyjne.

Pałac Królewski – Sala Tronowa

Wnętrze Sali jest udostępnione zwiedzającym, ale obowiązuje kategoryczny zakaz robienia zdjęć. Obecny kształt zyskała w drugim dziesięcioleciu XX wieku. Tuż obok znajduje się Pawilon Tańca. Stojący samotnie budynek, pochodzący z 1914 roku, jest zbudowany z drewna. Tutaj odbywają się tradycyjne parady i rozmaite taneczne przedstawienia, często dedykowane królowi.

Pawilon Tańca

Ważnym budynkiem kompleksu Srebrnej Pagody, znajdującego się w południowej części obszaru królewskiego jest świątynia Wat Preah Keo, czyli Świątynia Szmaragdowego Buddy. Jest to piękny budynek otoczony kolumnadą. W swych murach mieści wiele posągów Oświeconego. Najważniejszy z nich jest wykonany z kryształu i pochodzi z XVIIw. Jest nazywany szmaragdowym. Do Kompleksu Srebrnej Pagody należą także urocze stupy, czyli najprostsze formy sakralnych budowli buddyzmu. Na środku placu stoi konny pomnik króla Norodoma z insygniami Napoleona III. Władcy ci byli przyjaciółmi.

Srebrna Pagoda – Wat Preah Keo

Stupa w kompleksie Srebrnej Pagody

Konny pomnik króla Norodoma

Spacery w potężnym upale dały nam się we znaki, więc postanowiliśmy sobie na „przerwę basenową” smile Wróciliśmy tuk-tukiem do hotelu i oddaliśmy się chłodzącej kąpieli.

Z basenu widoczna była znajdująca się tuż obok hotelu szkoła. Nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na mecz rozgrywany przez chłopaków na jej dziedzińcu. Wpatrując się w rywalizację usłyszałem obok siebie głos drugiego widza:

– Wczoraj też ich oglądałem. Mają prawdziwą pasję. Jest to nieskażona niczym piłka. Bardzo mocno przypomina mi to mój kraj, gdzie dzieciaki mają identyczny stosunek do futbolu.

– Skąd pochodzisz – zapytałem

– Z Argentyny przyjacielu.

Tak to już z nami, pasjonatami piłki jest, że chcemy ją oglądać zawsze i wszędzie.

Po mile spędzonym czasie mieliśmy w planach wizytę w miejscu-symbolu kaźni narodu kambodżańskiego w okresie rządów Czerwonych Khmerów, czyli więzieniu Tuol Sleng. Kolejnego dnia odbyliśmy spacer po przejmujących polach śmierci. Ten najtrudniejszy czas w historii Kambodży zasługuje jednak na osobny post. Nie powinien być jedynie wpleciony między podróżnicze przyjemności.

Tego dnia wybraliśmy się jeszcze na bulwar nad Tonle Sap, zwany Sisowath Quay, będący wizytówką miasta. Nadbrzeżna aleja prowadzi do kolonialnej, francuskiej zabudowy z przełomu XIX i XXw. Obok znajduje się Phsar Chas, czyli Stare Targowisko. Jest to tradycyjne miejsce, w którym można nabyć produkty spożywcze, a także ubrania czy różnego rodzaju części do pojazdów czy maszyn. Tu naprawdę można poczuć codzienne życie kambodżan. Dla kogoś, kto nigdy nie był w takim miejscu, niehigiecznie leżące mięso, zapach ryb znajdujących się wiele godzin na słońcu, przywiązane do siebie nawzajem kury… To wszystko może odstraszać. Muszę przyznać, że ta wizyta pod względem intensywności zapachów była wyjątkowa smile Bardzo duży jest też znajdujący się w pobliżu muzeum ludobójstwa Tuol Sleng, Bazar Rosyjski (Russian Market). Tu warto kupić pamiątki, ozdoby i zjeść lokalny street food’owy obiad. Asia skusiła się na pyszne sajgonki, Lena zajadała się satayami (szaszłyczkami), a ja zjadłem bardzo smaczny makaron. Najlepsze były jednak bagietki!

Phsar Chas – Stare Targowisko

Mięso już na wpół ugotowane 🙂

Pyszne bagietki na Russian Market

Dotarliśmy chwilę później do świątyni Wat Phnom. Istnieje legenda mówiąca o tym, że w 1372 roku, podczas powodzi, bogata wdowa nosząca imię Phnom zobaczyła płynący po Mekongu wielki pień drzewa. Po jego wyłowieniu odkryła, że w środku znajdują się cztery statuetki Buddy i jedna boga Wisznu. Wówczas pani Penh poleciła usypanie kopca, na którym wzniesiono następnie dwie świątynie. W jednej umieszczono figurki Buddy, w drugiej Wisznu. Całość kompleksu nazwano w tłumaczeniu świątynia na wzgórzu pani Penh. Od niej pochodzi dzisiejsza nazwa miasta. Phnom Penh znaczy po prostu Wzgórze Penh. Zabudowania świątyni Wat Phnom, które możemy dziś oglądać, pochodzą z XXw. Okolicę stanowi ładny park, który jest popularnym miejscem wśród mieszkańców stolicy.

Wat Phnom

Ostatnią atrakcją dnia był rejs po Tonle Sap i Mekongu. Na bulwarze znajduje się przystań statków, w której można bez problemu nabyć bilety kosztujące 5$ za godzinną wyprawę. Idealnym rozwiązaniem jest podróż zahaczająca o zachód słońca. Polecam tę atrakcję. Z jednej strony poznajemy potęgę rzek penetrujących Phnom Penh, a z drugiej mamy okazję na własne oczy zobaczyć potężny dysonans w poziomie życia mieszkańców. Potężne, piękne hotele kontrastują z biedą u ich stóp. Nad brzegiem cumują dziesiątki, setki łódek, które są jednocześnie domami dla całych rodzin.

Symboliczny kontrast Phnom Penh

Mekong to potężna rzeka, najdłuższa w Indochinach i dziewiąta najdłuższa na świecie. Przepływa przez cztery kraje. Źródło ma w Chinach, a następnie wkrada się na terytorium Laosu, Kambodży i Wietnamu, gdzie po blisko 5000 kilometrów uchodzi do Morza Południowochińskiego. Stanowi ważny węzeł komunikacyjny oraz daje pożywienie milionom ludzi. Jego ogrom zobaczyliśmy na własne oczy właśnie tu, w Phnom Penh.

Na połączeniu Tonle Sap z Mekongiem

Zachód słońca na Mekongu

Na koniec naszego pobytu w stolicy wybraliśmy się na ekskluzywną kolację do restauracji Malis. Musieliśmy rezerwować dzień wcześniej stolik by spędzić tu wieczór. Ceny wysokie, jedzenie smaczne, ale nie porywające. Kurczak Leny był mocno przeciętny. Polecam schab, który miałem przyjemność zjeść. Deser lodowy także na plus. Ale przede wszystkim bardzo ładny wystrój i świetna obsługa. Gdy chcecie wyskoczyć na wytworną kolację, to Malis jest warty uwagi. Będąc w Kambodży nie da się nie natrafić na pieprz Kampot. Według wielu, ten uprawiany w Zatoce Tajlandzkiej wokół miasta o tej samej nazwie, pieprz jest najlepszym jakościowo na świecie. Jego jakość wynika między innymi ze sposobu suszenia, na słońcu, a nie w specjalnych maszynach. Chcąc spróbować tego wyrazistego, ostrego smaku musimy uważać by na kambodżańskich rynkach nie kupić fałszywego Kampotu, będącego mieszaniną lub nawet czystym pieprzem z Wietnamu, który jest niższej jakości.

Kolacja w Malis

Następnego dnia skończyliśmy wielką kambodżańską przygodę. Naszym kolejnym przystankiem Sajgon, czyli Ho Chi Minh City. Zapraszamy do podróży razem z nami.

Koh Rong Sanloem – chill z rekinem w tle

Gonitwa za rekinem wielorybim w turkusowej wodzie Saracen Bay, biała plaża, pyszne jedzenie i wypoczynek w uroczym resorcie The One – na Koh Rong Sanloem każdy znajdzie raj.

Ao Nang – piękna Railay Beach i poszukiwania księżniczki

Railay Beach i Princess Cave przyciągają jak magnes. Kolejne krajobrazowe perły Tajlandii, które ściągają do Ao Nang turystów z całego świata.

Angkor – Wędrówka do świętej dżungli historii

Jeden z bezwzględnych cudów świata. Kompleks świątynny Angkor to ogromna porcja historii, religii, ludzkich możliwości i architektonicznego piękna.

Phi Phi Island tour – udana wyprawa z Lanty

Phi Phi Island – symbol tajskiego raju. Piękno przyrody, warte zobaczenia. Zadeptane jednak przez człowieka. Piękno Pileh Lagoon, plaże Wyspy Bambusowej i Monkey Beach – wszystko to w jeden dzień!

Hội An – Święto Tết w świetle lampionów

Hội An to miejsce ze wszech miar magiczne. Kulturalna stolica Wietnamu ma bujną i burzliwą historię, piękną architekturę i słynie z przepięknych lampionów. Dużą cegiełkę do piękna miasta dołożył Polak.

Bangkok, czyli początek tajskiej przygody

Aglomeracja Bangkoku zamieszkiwana jest przez około 15 milionów ludzi. Tygiel kulturowy, światowe centrum rozpusty i morze smaków i zapachów. To jest stolica Tajlandii.

Od historycznej Akki po zasieki na izraelsko-libańskiej granicy

Akka stanowi pamiątkę po krzyżowcach, którzy stworzyli tu twierdzę nad Morzem Śródziemnym. Droga przez Galileę doprowadziła na czubek jej Palca. W tym miejscu poznaliśmy warunki życia na granicy z wrogim Libanem.

Przez Cezareę Morską do Hajfy z oddechem Strefy Gazy

Izrael przywitał nas porcją historii w Cezarei Morskiej oraz urokiem Hajfy. Tu odwiedziliśmy wspaniałe Ogrody Bahaitów, Grotę Eliasza i klasztor karmelitów na magicznym Karmelu. Wszystko to w ogniu konfliktu, który rozpętał się w Strefie Gazy.

Życiodajne jezioro Tonle Sap – wizyta w Kompong Khleang

Jezioro Tonle Sap jest sercem Kambodży. Pulsowanie jego poziomu determinuje życie tysięcy ludzi, dla których obfitość „Wielkiego Jeziora” jest decydująca dla losów całych wiosek.

Koh Ngai – rajski relaks

Koh Ngai – mała wyspa porośnięta gęstą dżunglą, której odgłosy pulsują w głowie przez 24h na dobę. Brak dróg, samochodów i sklepów – ucieczka z codzienności do raju.

Facebook Comments